Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kufer. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kufer. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 26 maja 2014

Zuca Flyer czy Zuca Pro. Co kupić?


Zbliża się wielka chwila..
Zakupów poczyniłam ostatnio sporo, z różnych źródeł  i podzielę się nimi wkrótce.
Niemniej punkt 1 na mojej wiecznej wishliście to kufer.

A tymczasem- mam dylemat niezdecydowanej blondynki.
Moja najukochańsza siostra przyjeżdża wkrótce z USA i weźmie Zucię na pokład jako bagaż podręczny. Ominę w ten sposób koszty przesyłki i cło.
Tymczasem osiołkowi w żłobie dano:
Którą wybrać?
Była:
Zuca Sport dla MAC.
Dzięki uprzejmości http://tanistates.wordpress.com/
To była toporna konstrukcja "Sport", ale i tak robiła wrażenie. Była super. I wpełzała na krawężniki. Na schody też.

Będzie: Zuca Pro Artist albo Zuca Flyer Artist.
Inglot sprzedaje Pro Artist, ale srebrno-czarną i z napisem. Musiałabym napis czymś zaszyć (koleżanka była non stop brana za pracownicę Inglota), a srebro zasprejować. Nie, nie chcę, nie lubię tak.

Oto konkurencja:  Zuca Pro Artist                                                           Zuca Flyer Artist.

Oba modele są elegantsze i bardziej kompaktowe niż zabałaganiony wizualnie Sport, bez wystających elementów-schowane kółko zamiast dwóch sprawia, że można je obie brać na pokład większości samolotów.
Ogólnie-zasadnicza różnica pomiędzy sprzedawanymi wersjami "zwykłymi" a "Artist" polega na zastosowaniu innych kosmetyczek wewnątrz-zwykłe mają górę siatkową, artystyczne-są szczelne winylowe. 



 Wersja Pro (i Sport) ma otwarcie "drzwiczkowe", z tego, co pamiętam nie było to zbyt super poręczne- tak więc kładąca się klapa Zuca Flyer będzie bardziej praktyczna. Szkoda,że brak tam więcej przegródek. Ale cienki laptop wejdzie w razie potrzeby:)
Do obu wchodzą Zucowe "szuflady", do jednej krótszym, do drugiej dłuższym bokiem.


Wymiary sa podobne, jedynie "odwrócone".
Pro Artist jest głebsza- i przez to przypuszczalnie ma wygodniejsze siedzisko.
Waga: wszystkie, łącznie z wersją Sport, ważą mniej więcej 12 funtów, czyli 5,44 kg.


Szerszy bok z kółkami w Zuce Flyer na pewno zapewnia większą stabilność jazdy.
Jak standardowa walizka carry-on.
Sport (a więc i Artist) zdarzało się nieźle rozhuśtać na nierównym chodniku.
Muszę oddać jej to, że rączka się od tego nie zwichrowała. Wszystkie Zucie są porządne.

Zuca Pro Artist: 305$                                                                        Zuca Flyer Artist: 355$
 Widać, że Zuca z każdym kolejnym modelem wprowadza nieco subtelniejszy design. Krzyczący napis stał się czarny. Już taka Zuca Flyer zapakowana w pokrowiec nie wygląda aż tak odmiennie od walizek-może mniej skusiłaby złodzieja?

Za Pro:
             - mam szpanerski pokrowiec po Zuce Sport MAC, będzie mniej więcej pasował,
             - nieco tańsza,
             - bardziej ergonomiczne siedzisko,
             - ma "podsufitkę" na pędzle.
Za Flyer:
            - bardziej dostępne wnętrze-od dłuższego boku, nie będzie trzeba grzebać w czarnej czeluści,
            - większa stabilność,
            - łatwiej użyć jako zwykłą walizkę carry-on (ma nawet z tyłu zapinane pasy podtrzymujące odzież),
            - ma też siateczkową kieszeń wewnątrz, i mini maleńką kieszonkę na zamek od środka,
            - nie ma jej w Polsce pod żadną postacią, nie udawajmy, że to nie jest plus:).
            

Co teraz?
Pomocy, jestem na etapie niezdecydowania takim, że nawet noszę tymczasowy telefon już drugi miesiąc, bo nie wiem, który nowy wybrać...










czwartek, 3 października 2013

ZAKUPY #2 drogeria

Trochę to "post post factum",lecz chcąc zachować pewną ciągłość trudno ten kawałek kuferka ominąć.
Korzystając pewnego dnia z szalenie kuszącej propozycji Rossmanna, obniżającego ceny o 40proc. na kobiece produkty, wyruszyłam na łowy. Było to tuż PO. Jakiż był to wtedy szał na urodowych blogach!

Ja też skorzystałam i wyszłam z pełną siatą.

czwartek, 26 września 2013

Wishlista wizażysty

Spóbujmy zrobić listę rzeczy, które jednak powinny być: bo są niezbędne.
Proponuję wobec tego rozdział na te kosmetyki, bez których nie da się żyć makijażowo, po prostu nie-da-się, i te, które tworzą do końca profesjonalny kufer.


Bez firm na razie.

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Come BACK TO zuca MAC

To moje ostatnie największe życzenie. Czyli: Zuciu, wróć!

Dźwigając po wielokroć moje stare kuferki: skórzaną torbę lekarską oraz stary kuferek fotograficzny po koledze myślałam sobie, że za chwilę ręce tak mi się wydłużą, że moje paznokcie będę mogła szlifować o chodnik bez schylania. Przyzwyczajenie jednak robiło swoje i we wszystkich innych kufrach widziałam same wady. Wszelkie wynalazki na kółkach spinane piętrowo, czy to Inglota, czy podobne cętkowane tygrysio dziwa z allegro kusiły pakownością i wyglądały zachęcająco, ale nie wchodziły w grę- wszyscy je odradzali mówąc, że rozpadną się prędzej czy później.

    Zaczęłam więc internetowo badać wynalazek firmy Zuca..

czwartek, 6 czerwca 2013

odwieczne pytanie: szybko czy dobrze

O czego by tu (ponownie) zacząć?

Od tego jest ten blog. Sama zadawałam sobie to pytanie kiedy zaczynałam pracę makijażystki. Wtedy łapałam się za cokolwiek. Teraz trzeba by zacząć z sensem.
Odkupienie wszystkich perełek naraz jest praktycznie niemożliwe.
Bezładne kupowanie wszystkiego, co tanie, doraźnie ratuje sytuację-ale potem będzie z tym bałagan.

Muszę powiedzieć, że niestety z tzw. średnią półką, która wydawałaby się złotym środkiem straciłam bieżący kontakt, skupiając się na kompletowaniu opartej głównie na MAC-u kolekcji. Krótko mówiąc-jestem rozpuszczona jak dziadowski bicz!

ZACZYNAMY ODBUDOWĘ, niezupełnie od zera, bo coś jednak ocalało:

Pędzle Real Techniques Foundation i Detailer, zestaw korektorówMAC Studio Finish Medium, Szminka Lancome La vie en Rose, Puder Mac Mineralize Skinfinish Natural-Medium, Szminki Mac- Russian Red, Honey Moon, Ravishing, Creme Cup.

Jeden raz w życiu opłaciło się być mniej profesjonalną i opuścić sesję przed jej zakończeniem zostawiając mini zestaw do poprawek. Dzieki, Korzewa :)

poniedziałek, 3 czerwca 2013

taka sytuacja.

Pewnego pięknego dnia (w zeszły czwartek) zdarzyło się TO.
Kufer zdematerializował się w centrum miasta w biały dzień-wszędzie mnóstwo ludzi i wszędzie kamery.
Ludzie nie zwrócili na nic uwagi, a kamery albo: nie w tą stronę patrzyły/ były zepsute/ były atrapami.
Bilans jest taki: jest parę lat malowania, trochę doświadczenia, jest trochę kontaktów, jest piękna Zuca-MAC, jest nazbierany zestaw całkiem rześkiej kolorówki, który zawsze wydawał mi się dość skromny.
Teraz-zero.
Nie ma to jak nowy początek:)
jakaś połowa tego co było.